niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 34.

Siemka Wąchacze! 
Aktualnie jestem mega roztrzęsiona, bo grałam w Medal of Honor: Allied Assault i nie mogę dojść do bunkru, bo mnie kuźwa albo zabijają, albo wysadzają ;-; 
Noale. Muszę was pochwalić i to bardzo!! Pod ostatnią notką - Stadium drugim - wbiliście REKORDOWĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ, czyli 444!! Takiej liczby nie było nawet na poprzednim blogu, rozpizgaliście system w 100%! Kocham was :* 
Znaczy, no komentarzy było BARDZO MAŁO, BO JEDEN, ale powiedzmy, że dam jakoś radę. 
Poza tym, jest tu w końcu ponad 1000 wyświetleń, z czego również jestem dumna :3
Chcę też powiedzieć, że Zmysłową najpewniej zastąpię opowiadaniem o Malec'u (Magnus Bane+Alexander Lightwood czyli Dary Anioła w mojej wersji), ale zobaczymy, co stworzę do wtorku.
A teraz macie rozdział. Wesolutki, w końcu. 

_________________________________________________________________________________________________

         Marzec już na początku przyniósł ocieplenie po zimie. Śnieg zaczynał odmarzać, a w niektórych miejscach nawet topnieć już pierwszego dnia. Teraz, kiedy wszyscy byli znowu w szkole, lekcje odbywały się normalnie, a uczniowie mniej więcej wdrożyli się z powrotem w tryb nauki, Albus mógł ogłosić to, co zamierzał już od kilku tygodni. Dzień wcześniej do Hogwartu przyjechali trzej nowi nauczyciele, ale chyba nikt nie zdążył ich jeszcze zauważyć, ponieważ nie pojawili się na kolacji, ani na śniadaniu. Zorganizował - co bardzo rzadko się zdarzało - spotkanie w czasie lekcji. Gdyby przekazał tę jakże ważną informację uczniom na np obiedzie, nie wszyscy mogliby tam być. To był powód, dla którego każdy nastolatek w Hogwarcie cieszył się - wszystkim odpadnie jedna lekcja. Najlepiej - według Albusa, oczywiście - mieli drugoroczni, ponieważ im spotkanie wypadło na eliksirach. Nie lubił ich. Dawał sobie radę z warzeniem niezbyt skomplikowanych wywarów, ale bardzo nużyło go trzymanie się ustalonej z góry receptury. Dumbledore zawsze lubił dodawać coś od siebie. Bardziej elegancki ruch różdżką, inny akcent, czy w ogóle magia niewerbalna to były rzeczy, które kochał. Wymyślił bardzo dużo zaklęć sam, bez czyjejkolwiek pomocy. Był dumny ze swojego życia. Przeżył już prawie wiek i nie zamierzał jeszcze odchodzić. Nie, on miał w głowie całą masę kolejnych odkryć, które trzeba zrealizować.
         Rozsiadł się wygodniej w fotelu i patrzył na kupkę popiołu leżącą na złotym drzewku. Czekał. Po chwili kupka zaczęła się ruszać i wyszedł z niej mały feniks. Albus kochał Fawkesa. Dostał go, gdy miał dziesięć lat i czasem wydawało mu się, że ptak jest jedyną stałą rzeczą w jego życiu. Wszystkie głupie błędy przez które odeszli jego bliscy sprawiły, że czasem wydawało mu się, że ludzkie życie jest zbyt kruche. Fawkes jednak potrafił wyczuć niebezpieczeństwo, uniknąć go. Był niesamowity.
***
         Lekcje bardzo mu się dłużyły. Najbardziej nie potrafił skupić się na zaklęciach. Kompletnie nie rozumiał tego, co nauczyciel do nich mówił. Nie próbował nawet nic zapamiętać. Ogółem rzecz biorąc najbardziej skupiał się na tym, żeby dotrwać do eliksirów. Dlaczego? Bo miało ich nie być! Pierwszy raz słyszał o czymś takim. W Hogwarcie wszystkie lekcje odbywały się normalnie, według planu. Rzadko kiedy zdarzało się coś jak "odwołana lekcja", bo nawet kiedy jakiś nauczyciel zachorował, zamiast jego przedmiotu wpychano inny. Także ogółem w Hogwarcie wcale nie było tak idealnie.
         Rozejrzał się po klasie. Remus słuchał z zainteresowaniem. James rysował coś piórem po stoliku. Peter spał, oparty o swoją ławkę. Megan bawiła się różdżką. Jego uwagę zwróciła burza loków siedząca obok niego. Położył się i patrzył na nią. Bawiła się włosami i błądziła wzrokiem po pomieszczeniu. Uśmiechnął się.
- Syriusz - syknął ktoś i uderzył go w ramie. Ławki były podwójne, uderzenie nadeszło z lewej strony, a obok niego siedzi Lupin. Spojrzał na wilkołaka z wyrzutem.
- Coo - mruknął.
- Peter śpi, nie rób tego samego, błagam - powiedział, patrząc na niego z naganą.
- Oczywiście, mamusiu - Black wywrócił oczami, a owa burza loków spojrzała na niego.
- Mamusiu? - Zapytała Dorcas.
- No bo on taki dziewczęcy jest, tylko spójrz - szepnął.
Remus spojrzał na nich, ściągnął usta na bok i machnął dłonią. Włosy nieprzycinane przez dość długi czas miały już pokaźną długość, kilka kosmyków opadło mu na oczy. Wyglądał uroczo, ale rzeczywiście całkiem dziewczęco. Dorcas parsknęła śmiechem. Remus pokręcił głową w geście dezaprobaty.
- Rozumiecie, o co w tym chodzi tak? - Zapytał Flitwick.
Wszyscy pokiwali głową.
- To świetnie. W takim razie zadaję wam dwupergaminowe wypracowanie na temat zaklęć komunikacyjnych.
Syriusz westchnął głęboko i załamał się na ławkę. Przecież on nawet nie wie, co to.
***
       Bardzo była ciekawa, co też Dumledore chce im przekazać. Wiedziała, że rzadko zdarzało się, żeby w Hogwarcie odwoływane były lekcje. Dlatego, gdy tylko nauczyciel powiedział, że NIESTETY lekcja eliksirów nie odbędzie się zgodnie z planem i, że muszą iść do Wielkiej Sali, Megan była jedną z pierwszych osób, które znalazły się przy drzwiach klasy. Szła z przodu, zaraz przy nauczycielu. Z jednej strony bała się, że to będzie coś strasznego, że zamykają szkołę... Ale z drugiej, może dyrektor zamierza zorganizować jakieś wydarzenie? Byłoby to conajmniej niesamowite, w jej subiektywnej opinii.
- A ty co tak z przodu? - Zapytał jej ktoś, ciepłym, słodkim głosem.
Spojrzała na niego. Damien!
- Nie mogę się doczekać. Chcę już wiedzieć, o co chodzi - powiedziała z uśmiechem od ucha do ucha.
- Niecierpliwa, hm? - Też się uśmiechnął, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów i lekkie dołeczki w policzkach. Gdy się uśmiechał jego oczy prawie się zamykały. Był słodki.
- No tak! Bo to na pewno coś ciekawego jest - stwierdziła głosem dziecka.
- A ja się martwię, że coś się stało - dołączył do nich kolejny rozmówca, Erick. Muskularny, wysoki z zawsze rozbawionym wyrazem twarzy. Często miewał pusty wzrok, był tak jak Megan artystą, pisarzem, zamyślał się. Wiedziała o tym, ale nigdy jeszcze nic z tym nie zrobiła. Zresztą Damien też miał artystyczną duszę. Malował, fotografował i śpiewał. A do tego obydwoje tańczyli. Faceci idealni po prostu.
- Też mi to przeszło przez myśl. Ale chyba nie - mruknęła zamyślona.
- Raczej nie sądzę. Nauczyciele byli podenerwowani. A nie są. Więc chyba nie - uśmiechnął się Dam.
Wszyscy wzruszyli ramionami z uśmieszkami na ustach.
         Weszli do Wielkiej Sali. Był marzec, więc wyglądała normalnie, bez żadnych efektów specjalnych. Megan usiadła pomiędzy Erickiem i Damienem. Coraz bardziej się niecierpliwiła. A do tego musieli czekać jeszcze na resztę ludzi. Po prostu miała dość.
- Bgaa, ile jeszcze - warknęła cicho.
Chłopcy zaśmieli się.
- Weź się uspokój - powiedział do niej Erick.
- Nie - pokazała mu język.
Sala zaczęła się zapełniać. Nareszcie, przeszło Megan przez myśl. Kiedy wszyscy byli już na swoich miejscach, dyrektor wstał. McGonagall uciszyła zebranych. Jak zawsze.
- Witajcie, drodzy uczniowie! - Powiedział Dumbledore, rozkładając ręce i uśmiechając się serdecznie. Był taki miły. - Wiem, że pewnie jesteście zdziwieni tym, że zebrałem was tu podczas lekcji. Może niektórzy są szczęśliwi... Pewnie nawet większość - opuścił ręce i mrugnął do wszystkich. - Ale to, co chciałem wam przekazać, jest bardzo ważne. Otóż, jak dobrze wiecie, Ministerstwo raczej nie miesza się w naukę Hogwartu. Jednakże tym razem sprawa nie dotyczy tylko naszej szkoły, a wszystkich. Odgórnie orzeknięto, że młodzi ludzie jakimi jesteście, powinni uczyć się typowej, ogólnokształcącej wiedzy. Wynieśliście trochę ze szkół mugolskich... Przynajmniej większość. Część może z nauki w domu. Ale o to chodzi Ministerstwu, aby tę wiedzę pogłębić. I tak, dojdą wam trzy nowe przedmioty. Całkiem mugolskie. Arytmetyka, zajęcia fizyczne oraz literatura. W związku z tym, mamy trzech nauczycieli, powitajcie ich brawami - powiedział i wskazał na trzy osoby, które wstały. - Pani White, nauczycielka literatury - była to wbrew nazwisku, czarnoskóra kobieta z dredami i tunelami w uszach. Wszyscy zaczęli głośno głaskać, kilku chłopców gwizdnęło. Kobieta miała bardzo ładną figurę. - Pan Watts, nauczyciel zajęć fizycznych - wysoki na dwa metry, umięśniony mężczyzna z lekkim zarostem i tatuażem na szyi, który chyba ciągnął się od lewej ręki. - I pan Manson, nauczyciel arytmetyki - był on dość wysoki, z krótko przystrzyżonymi włosami i milutkim wyrazem twarzy. - Mam nadzieję, że przyjmiecie ich ciepło oraz, że przyłożycie się do nowych przedmiotów!
Megan spojrzała na przyjaciół z uśmiechem. Każdy był ciekawy owych lekcji, ale ona znała je dobrze. To przecież zwykła matematyka, angielski i wychowanie fizyczne. Miała je w szkole. Wzruszyła ramionami.
- W związku z tym, że za chwilę i tak byłby obiad... Zaczniemy go już teraz, bo nie opłacałoby się wracać do klas na piętnaście minut lekcji - powiedział dyrektor wywołując tym niemały aplauz wśród uczniów... Zaś kilku nauczycieli miało chyba inne zdanie niż on.
Stoły nagle zapełniły się jedzeniem. Po chwili słychać było już tylko obijane o siebie naczynia i sztućce.
***
       Chłopcy siedzieli już w swoim dormitorium, po lekcjach, wykąpani, uśmiechnięci. Remus zwinął się w kulkę na swoim łóżku i czytał książkę, Syriusz założył słuchawki i słuchał muzyki, James kreślił coś w jakimś zeszycie, a Peter po prostu leżał. To była jedna z tych chwil,kiedy mieli na kilka minut dość siebie i chcieli zająć się swoimi sprawami. To właśnie był minus takich szkół, gdzie się mieszka. Cały czas masz do czynienia z tymi samymi ludźmi, aż w końcu poznajesz ich stuprocentowo, wiesz jakie mają zwyczaje, czy chrapią, jakie noszą skarpetki, czy bieliznę. Jak małżeństwo dosłownie. A potem nagle następuje dwumiesięczna separacja. Tragedia.
- Jeść - powiedział Peter, przerywając ciszę.
- Kuchnia? - Zapytał Syriusz.
- Kuchnia - odpowiedział James.
- Regulamin... - Mruknął Remus.
- Kuchnia - powtórzył James.
         Weszli do kuchni. Ale nie tej ze skrzatami. Postanowili sprawdzić, czy Pokój Życzeń podoła stworzeniu idealnego pomieszczenia do gotowania z pełnym wyposażeniem. Nie zawiódł ich. Pokój był przestronny, meble drewniane. Na środku stała wysepka, obok niej kilka stołków barowych. Usiedli na niej Potter i Black.
- Będziecie gotować? - Zapytali reszty.
- Tak - Remus i Peter spojrzeli na siebie.
- Mamusia i tatuś - mruknął Syriusz i położył głowę na swoim ramieniu. Wyglądał jak naćpany.
Pomieszczenie wypełnił śmiech.
- Okeej - James zmienił pozycję. Usiadł na blacie. - My popatrzymy. - Syriusz przysiadł koło niego i teraz wyglądali przekomicznie. Siedząc po turecku na jednej stronie wysepki kuchennej. Było to też na swój kulawy sposób urocze.
        Remus wychodził z założenia, że tylko on potrafi tu gotować. Ale nie! Peter go zaskoczył.
- Ty będziesz moim giermkiem,. Będziesz mi tylko pomagać. Ja gotuję - powiedział, podwijając rękawy.
- Peter umie gotować? - Zapytał Syriusz.
- Umie - odpowiedział i uśmiechnął się conajmniej szarmancko.
Remus zrobił zdziwioną minę, a Black i Potter wzruszyli ramionami.
        Przez następną godzinę ćwiartował, wyciskał, miażdżył i ciął wszystko, co kazał mu Peter. Efekt był zaskakujący: kurczak z maślanym sosem, surówką z marchewki, całą masą cebuli, czosnku itp, ryżem i sosem do niego dedykowanym, plus herbata różana. 3/4 Huncwotów patrzyło na swoją porcję mocno zdziwionych. Peter zaś stał z miną zwycięzcy.
- No. Posmakujcie - zachęcił ich.
Zrobili to... A po chwili...
- Merlinie, Peter! - Krzyknął Syriusz. - To jest idealne!!
- OMG, czemu ja nigdy czegoś takiego nie jadłem - rozpływał się James.
- Gotujesz lepiej niż moja mama - przyznał z uznaniem Remus.
- Tego oczekiwałem - powiedział Pettigrew i zaczął jeść swoją porcję z uśmiechem.



Wybaczcie, że takie krótkie :/
Lunaris

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Nowi nauczyciele...już widzę to cierpienie Syriusza na arytmetyce XDD I jakie to było idealne z tym pójściem do kuchni XD Czekam na następny rozdział, kochanie :*
    Lexy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak mi to wyszło :D
      Dziękuję za kom, kociaku!
      Lunaris

      Usuń
  2. Wprowadziłaś do Howartu Matematykę?! Wf?!*Tu następuje krótka przerwa abym mogła ochłonąć, że wprowadzasz matematykę i wf do mojej ulubionej szkoły...*
    Literatura jest świetnym pomysłem.
    Ale.. Te lekcje będą musiały być zabawne. *To rozdarcie wewnętrzne*
    Megan, Eric i Damien - ah ci artyści.
    Bardzo podobał mi się początek rozdziału pisany z perspektywy Dumbledora.
    Peter umie gotować - skoro tak lubi jeść to raczej oczywiste, że i gotuję. Chociaż o bycie kulinarnym wirtuozem bym go nie podejrzewała.
    Czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział.
    Dominika <3

    OdpowiedzUsuń