niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 33.

Pisanie tej notki było dla mnie wybitnie żmudne, bo te święta mnie rozleniwiły XD Ale mamy ją. I prawda, pod koniec - żeby wam to wszystko ładnie wyłożyć - jest koniec lutego 1975 roku, a oni są w drugiej klasie. :*
Miłego czytania!
Czytam - komentuję
_______________________________________________________________________________________________

- Animagowie – powiedział dumny z siebie.

         Wszyscy spojrzeli na Jamesa ze zdziwieniem i ognikami w oczach.
- Ale… To nie jest takie proste, Jim. Wiesz o tym przecież… - szepnęła Megan.
- Ale to jest świetny pomysł! Zmieniać się w zwierzę… Woo!! Jim, jesteś… - Zaczął Syriusz, mówiąc dość głośno. Megan uderzyła go w ramie, przerywając mu. – Ała! Co ty robisz?!
- Głupek. Słuchajcie – powiedziała, ściszając głos. – Bycie animagiem trzeba zarejestrować. To tak na początek. Poza tym, trzeba podać cechy charakterystyczne swojego wyglądu po przemianie.
- Czyli nie możemy tego zrobić… - Peter był wyraźnie smutny.
- Wcale nie. Możemy. Ale to będzie trudne i musimy być stuprocentowo pewni, że nikt nie wygada… - głos Jamesa nadal drżał z podniecenia.
Megan była z niego dumna. Wpadł na świetny pomysł. Była też wzruszona tym, jak bardzo chłopcy chcieli się poświęcić dla Remusa.
- Ale to jest niezgodne z prawem! Zamierzasz tak po prostu je złamać? – Zapytał Pet.
Black i Potter spojrzeli na niego z niesmakiem. Night przyglądała się im uważnie.
- Dla przyjaciela tak – powiedzieli jednocześnie.
- Myślę, że w takim razie musimy wyjść z biblioteki i iść w bardziej ustronne miejsce – stwierdził Peter.
Wszyscy uśmiechnęli się.
- Gdzie pójdziemy? – Zapytała jedyna dziewczyna w ich gronie.
Syriusz zamyślił się na chwilę.
- Chyba po prostu do naszego dormitorium, hmm? – Zaproponował.
Odpowiedziały mu trzy kiwające głowy.
- W takim razie idźcie, a ja poszukam jeszcze jakiejś książki na ten temat i przyjdę do was – Megan wzięła wszystkie książki leżące na stoliku (było ich około sześć i były bardzo grube…) i odeszła od chłopców.
***
         Siedział na swoim łóżku i myślał o swoich przyjaciołach. Minął jeden dzień, odkąd zostawił ich w szkole, a sam zupełnie spontanicznie przeniósł się do swojego domu. Co tym uzyskał? Praktycznie nic i to go załamało. Dlaczego to zrobił? Bo był zły, to normalne. To normalne, dla każdego nastolatka – jestem zły, czyli podejmuję spontaniczne decyzje. Lecz on zrobił to też z innych pobudek. Uznał, że jego przyjaciele powiedzą innym, ci inni powiedzą rodzicom, a rodzice tych innych będą mieć pretensje do Dumbledore’a, że w ogóle coś takiego chodzi do tej szkoły. No i w rezultacie i tak by go wyrzucili, więc uznał, że sam odejdzie. To zaś było normalne, dla dojrzałej osoby – przewiduję, co może się stać i staram się zapobiec tym złym konsekwencjom.
         To właśnie był Remus John Lupin, pomieszanie gniewnego nastolatka – bardziej gniewnego niż zwykły, bo likantropia jeszcze to potęgowała – i dojrzałego mężczyzny.
Położył się i zwinął w kulkę. Leżał tak, do chwili, kiedy z zamyślenia wyrwał go dźwięk sms’a.
Idioto, wracaj. Mamy pomysł.
         Megan zdecydowanie chciała lubiła pokazywać swoje niemagiczne pochodzenie. Nie odpisał jej – bał się, że Huncwoci go znienawidzili. Po raz kolejny zmienił pozycję – usiadł po turecku, opierając się plecami o ścianę. Wygiął się i wziął spod łózka pas na noże. Były tam ostrza do rzucania. Zaczął więc od niechcenia ciskać nimi w przeciwległą ścianę. Wybrał sobie cel – drewnianą, wiszącą figurkę wilka, którą sam wyrzeźbił. Najpierw celował w oko – trafił. Potem celował w ucho – trafił. Ogon – trafił. Ostatnim punktem, do którego rzucił, była przednia łapa, która znajdowała się najbliżej drzwi wejściowych do sypialni. Cisnął weń nożem, a w momencie, kiedy ostrze leciało, drzwi otworzyły się i do środka wszedł Lyall.
       Jego oczy otworzyły się szeroko i uchylił się szybko. Wszystko działo się w ułamkach sekundy. Koniec końców, nóż wbił się w łapę wilka.
- Niezły rzut – skwitował jego ojciec.
- Sam mnie tego uczyłeś – odpowiedział Remus chłodnym głosem, odkładając pas i siadając prosto. Nie chciał pokazać tego, że zaczął żałować swojego zachowania.
Lyall usiadł na skraju łóżka syna. Pamiętał, jak wynosił łóżeczko dziecięce i wnosili zwykłe łóżko. Remus był wtedy na dworze z mamą – wyszli na spacer. On zaś szybko przemeblował pokoik syna. Kiedy wrócili, młody Lupin był tak szczęśliwy, że się popłakał. Nie chcąc jednak tego pokazać, schował się pod kołdrę i zwinął w kulkę. Mężczyzna uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji, synu… Proszę cię – powiedział spokojnie.
Remus milczał, patrząc w przestrzeń.
- Oni się dowiedzieli tato. Nie chciałem, żeby to tak wyszło… Przez te dwa lata nauki popełniłem tyle błędów… Tego jest zbyt wiele… Nie miał wiedzieć nikt, a nagle okazało się, że wiedzą aż cztery osoby – głos łamał się Remusowi. Lyall wiedział, że jego syn walczy ze łzami.
- A czy te cztery osoby, to nie twoi przyjaciele? Osoby godne zaufania?
- Tak, ale…
- Nie – po raz pierwszy jego głos był stanowczy. – Nie ma ale. Musisz tam wrócić, choćby nie wiem jak bardzo uderzyłoby to w twoją dumę.
- Nie mam czegoś takiego jak duma.
- Każdy ma. To właśnie ona nie pozwala ci mnie przeprosić.
Zapadła cisza. Potem nagle, zupełnie niespodziewanie, Remus schował się pod kołdrę. Lyall był bardzo zdziwiony tym, co zrobił jego syn. Po sekundzie górka pod materiałem zaczęła się trząść i wydawać z siebie stłumione dźwięki. Mężczyzna przytulił ją, tak, jak kilkanaście lat temu przytulił o wiele mniejszą górkę.

***
         Wparowała do sypialni chłopców z niemałym trudem – niosła dziewięć książek, a czar nie pozwalał jej na zwykłe wejście do części męskiej – schody zamieniały się z zjeżdżalnię. Musiała użyć swoich umiejętności wilkołaka, żeby to zrobić. *
- Prosz. Wszystko, co znalazłam na temat animagów – powiedziała, rzucając książki na puste łóżko Remusa.
- Megan, jesteś wielka – stwierdził Peter rzucając się do książek.
- Nie powiedziałabym. Mam metr sześćdziesiąt. To mało – usiadła obok chłopaka i ściągnęła usta na bok ze znużonym wyrazem twarzy.
Jej wygląd sprawił, że wszyscy zaśmiali się głośno.
- Jesteś taka pozytywna, Megan! – Krzyknął James, siadając za nią i oplatając ją ramionami.
- I taka niby dziewczęca, a jednak dość męska – stwierdził dyplomatycznie Syriusz.
- Skoro tak mówicie… - Skuliła się w ramionach okularnika i wcale nie czuła się dziwnie. Takie relacje z chłopcami jej odpowiadały.
         Po trzech godzinach czytania na temat animagów, wszyscy czuli się doedukowani. Chłopcy nawet tak bardzo, że zaczęły ich boleć głowy. Znacie to uczucie – głowa jest ciężka, czujesz, jakby ktoś naciskał na nią ze wszystkich stron.
- Dobra, mam dość – powiedział Syriusz.
Reszta potwierdziła to lekkim pomrukiem. Nawet Megan. Nie miała już ochoty na czytanie i zmuszanie się do zapamiętywania wszystkiego.
- Zapamiętaliście coś, chociaż? – Zapytała.
- Tak. Przez to wszystko jesteś ciekawy, w jakie zwierzę będę się zmieniać – powiedział James.
- Jeśli w ogóle wam się to uda – mruknęła dziewczyna.
Książki zostawili na łóżku, a sami usiedli przy jednym z okien i zaczęli jeść słodycze – chłopcy nad ranem postanowili rozpakować prezenty, ale i tak nikt się z nich nie cieszył. Pili mleczko czekoladowe i pałaszowali ciasteczka i kwaśne żelki. Ich rozmowa – czasem głośna jak wartko płynąca rzeka, a czasem spokojna i cicha jak leśny staw – była rozluźniająca. Przez te dwa dni, każdy przypomniał sobie jak to było, kiedy Remus leżał w szpitalu i nikt nie wiedział, co mu jest.
- To wszystko jest mniej więcej podobne… - zaczęła Megan.
Lecz nie dowiedzieli się, co ani dlaczego jest podobne, bo dziewczyna zamilkła na chwilę i przyłożyła palec do ust. Po sekundzie nasłuchiwania, zerwała się z miejsca i zsunęła wszystkie książki z łóżka na podłogę, po czym wkopała je pod spód. Następnie rzuciła się z powrotem na swoje miejsce.
- Agatha wcale nie jest aż taka ładna – powiedziała i ruszyła rękoma w ponaglającym geście. Zrozumiał ją tylko Syriusz.
- Jak to nie?! –Krzyknął. – Przecież jest. I do tego jest blondynką. – Spojrzał wymownie na swoich przyjaciół, by i oni wpletli coś od siebie.
- Blondynki wcale nie są takie fajne – powiedział James.
- A ja uważam właśnie, że wręcz przeciwnie… - dodał Peter.
- Co wy możecie wiedzieć, przecież. Macie tylko dwanaście lat – zaśmiała się Megan.
- A ty co myślisz? Że jak masz piętnaście, to co?? – Warknął Black.
Wtedy ktoś wszedł do dormitorium, uprzednio pukając cztery razy.
          Długa, siwa broda, takie same włosy, twarz poorana milionami zmarszczek, bystre oczy spoglądające na nich znad okularów-połówek. Albus Dumbledore stanął w progu i uśmiechnął się do nich.
- Witajcie- powiedział serdecznie, po czym podszedł bliżej.
Chłopcy byli nieco zdziwieni, w przeciwieństwie do Megan. Jednak to Syriusz pierwszy zabrał głos.
- Co pana do nas sprowadza? – Zapytał.
- Sprawa. – Odpowiedział jak zwykle tajemniczo profesor. – Zapraszam do mojego gabinetu.
Huncwoci spojrzeli na siebie niepewnie. Megan zaś wstała i uśmiechnęła się.
- No, dalej chłopcy! Chodźmy – powiedziała.
Dumbledore wyglądał, jakby dopiero ją zauważył.
- Panno Night, nie powinna panienka tu być. To dormitorium chłopców – stwierdził, lecz mówił spokojnie i przyjaźnie.
- Przepraszam profesorze, ale… Pewne czynniki nałożyły się na to, że niestety musiałam się tu pojawić.
- Oczywiście. Chodźmy, więc.
I wyszli.
***
         Tata go przytulił i to wywołało u niego niebywałe poczucie winy.
- Przepraszam… To nie wasza wina… Pewnie mamie teraz jest przykro… - jąkał się Remus.
- Wytłumaczyłem jej wszystko, ale nie przeczę, że czuje się źle – odpowiedział Lyall.
Młody Lupin wypełznął spod kołdry i wytarł łzy. Nie powinien płakać. Mężczyźni nie płaczą.
- Chodźmy do niej – powiedział mniej więcej wesoło.
         Nie zdążyli jednak dojść nawet do drzwi, bowiem przez uchylone okno do pokoju wleciała sowa. Była piękna – czarne pióra przeplatały się z śnieżnobiałymi, siwe oczy patrzyły na nich uważnie. W dziobie trzymała list.
- Od kogo to? – Zapytał Lyall.
Remus podszedł do sowy, pogłaskał ją i wziął od niej kopertę. Chciał podsunąć jej kubeczek z wodą, ale nie zdążył, bo już wyleciała z powrotem.
Spojrzał na list.
- I…? – Dopytywał się ojciec, a gdy nie uzyskał odpowiedzi westchnął i podszedł do syna. Po czym zaniemówił tak samo jak on.
Dumbledore.
***
        Szli w ciszy. Megan w dormitorium nie pokazywała zdenerwowania, lecz teraz dało się po niej dostrzec niepewność. Wszyscy myśleli o tym samym – co, jeśli Dumbledore dowiedział się o książkach, połączył to z kłótnią z Remusem i teraz chce ich oddać w ręce ministerstwa? Bali się.
         Drzwi gabinetu otworzyły się. Ukazało im się piękne pomieszczenie na planie koła. Miliony złotych półek z dziwnymi przedmiotami i staro wyglądającymi księgami rozpościerały się przy każdej ze ścian. Od drzwi do schodów przy podeście prowadził czerwony, wąski, miękki dywan, zaś po bokach owego dywanu stały stoliki, rzeźby i inne rzeczy, których nazwy nikt z nich nie znał. Dumbledore wszedł po schodkach na podest, na którym stało mahoniowe biurko. Obok niego było drzewko dla feniksa profesora, oraz sześć foteli. Jeden z nich był zajęty…
- Remus! – Krzyknęła Megan i podbiegła do niego.
Chłopcy stali w progu niepewni. Bali się profesora i Remusa. Ten zaś przytulił Megan i uśmiechnął się lekko. Miał czerwone oczy, a ubrany był w to samo, co wczoraj. Nie przebrał się. Spojrzał na swoich przyjaciół.
- Chodźcie tu, chłopcy – zaprosił ich Dumbledore.
Usiedli więc. Remus zajął miejsce najbardziej z lewej. Po nim kolejno Megan, Syriusz, Peter i James. Naprzeciwko nich, za biurkiem zasiadł Dumbledore.
- Każdy z was zdaje sobie sprawę, co tu robi – zaczął nauczyciel. – Niefortunne nieporozumienie miało bardzo złe skutki. Wy – spojrzał na ¾ Huncwotów i Megan – dowiedzieliście się o sekrecie Remusa. Powiedzcie więc… Czy zamierzacie podzielić się tym z innymi?
Chłopcy od razu zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego, że nie, że po co, że go kochają i że dlaczego w ogóle zadano to pytanie. Megan zaś uśmiechnęła się tylko i pokręciła głową. Remus siedział, patrząc na swoje dłonie.
- Widzisz, Remusie? Nikt nie chce cię pogrążyć. Powiedziałbym i więcej, oni chcą żebyś został i był ich przyjacielem dalej. Wilkołactwo nie oznacza samotności – uśmiechnął się profesor.
- Nie żartujecie? – Zapytał cicho wilkołak.
Zapadła cisza, którą przerwał śmiech Syriusza.
- Oczywiście, że nie, wilczku – powiedział, po czym wstał i pociągnął Remusa tak, że przytulili się jak misie. Zaraz doszli do nich także James i Peter. Megan dalej siedziała i patrzyła tylko na nich z uśmiechem na twarzy.
- Widzisz, Megan, tacy są chłopcy. Robią aferę, a potem okazuje się, że i tak się kochają – powiedział Dumbledore.
***
         Wychodząc z gabinetu chłopcy szli blisko siebie, a Syriusz zarzucił rękę na ramię Megan.
- Ty to się jednak przydajesz, słodziaku – powiedział, całując ją w czubek głowy.
Ona tylko zmarszczyła słodko nosek.
- Wiecie co… - stanęła w miejscu. – Ja się wam już nie przydam. Porozmawiajcie sobie, zostawiam was – uśmiechnęła się szeroko.
- Nie chcesz w tym uczestniczyć? – Zapytał Remus. – Przecież pomogłaś.
- Nie chcę. To wasza sprawa – powiedziała i uciekła w stronę wyjścia z zamku.
- Nie rozumiem dziewczyn – mruknął Peter, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
         Siedzieli już w dormitorium. Remus położył się na swoje łóżko, Syriusz usiadł przy oknie, James na podłodze przy Remusie, a Poeter na sąsiadującym łóżku.
- No więc? Co to za pomysł? Nie zrobicie ze mnie człowieka – powiedział wilkołak, patrząc w przestrzeń.
- No nie. Ale zrobimy z nas zwierzęta – stwierdził Syriusz.
Remus usiadł gwałtownie.
- Nie. Zamierzacie stać się animagami. Mogłem to przewidzieć! I kto wpadł na ten genialny pomysł?? – Zapytał.
- Ja! – James klasnął w dłonie.
- Jesteś głupi – wycedził Remus. – To niezgodne…
Nie dokończył, bo Peter zerwał się z łóżka i rzucił się na niego. To samo zrobili jego przyjaciele. Po chwili Remus leżał związany w kostkach i nadgarstkach i z zaklejonymi srebrną taśmą ustami.
- Zrobimy to. Też uważamy to za najlepszy pomysł świata – uśmiechnął się Pettigrew i zarzucił ręce na ramiona Blacka i Pottera. Remus wywrócił oczami.
***
         Luty chybił się ku końcowi. Chłopcy przeżyli już koniec półrocza (miliony testów, itp.) i nawet urodziny Megan (impreza w jej dormitorium razem z resztą dziewczyn i praktycznie wszystkimi drugorocznymi Gryfonami). Teraz zaś siedzieli w jednej z pustych klas i próbowali wcielić swój plan w życie – pomóc Remusowi.
- Do cholery!! Czuję to, czuję, ale nic poza tym – Syriusz padł na podłogę i położył się na plecach.
- Wiem… Mam tak samo – westchnął James.
- Taa… - Peter stał z zaciśniętymi oczami.
- Żebyś nie pierdnął – zaśmiał się okularnik, co wywołało salwę śmiechu wśród wszystkich Huncwotów, nawet tego siedzącego na biurku i czytającego książkę.
Pettigrew pisnął i zakrył twarz dłońmi.
- Peter? – Syriusz spojrzał na niego zaintrygowany.
Kiedy chłopak zabrał ręce z twarzy, wszyscy patrzyli na niego zdziwieni.
- C-co? O co wam chodzi?? – Zapytał.
Nastała chwila ciszy.
- Masz szczurzy nos. – Stwierdził Remus.


*- gigantycznym błędem z mojej strony było to, że nie opisałam jak Peter i James dostali się do pokoju Megan. Uznajmy więc, że oni zapytali się jakiejś dziewczyny, czy Night jest w swoim pokoju. Przepraszam was :/
Lunaris

4 komentarze:

  1. Suuuuupeeer! Syriusz będzie pieskiem! I to przytulnie chłopaków 😂 Trochę irytuje mnie Megan...jest taka lekko wkurwiająca.(wybacz) Czekam na następny rozdział, wilczku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Megan irytuje większość ludzi, a ja ją kocham :D *.*
      Tak, wiemy, że będzie, kociak :P
      Dziękuję za kom i do jutra!!
      Lunaris

      Usuń
  2. Jedno "ale". Dziewczyny mogły swobodnie wchodzić do dormitorium chłopców, to przy odwrotnej sytuacji "robiła się zjeżdżalnia".
    Po za tym - kocham Syriusza! Rozumiesz?! Jego zachowanie w stosunku do Megan i reszty Huncwotów było rozczulające.
    Jeszcze jedno "ale" wydawało mi się, że w 1975 roku Potter, Black i Peter powinni mieć po 15 lat, a to mi trochę wyklucza drugą klasę...
    Ale rozdział był świetny. Moment w którym związali Remusa - bezcenny. 😍
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i oczywiście zapraszam do mnie, bo widziałam, że ostatnio nie ma Twoich komentarzy!
    Pozdrawiam,
    Dominika <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze "ale" TO JEST NIE FAIR! Ale, ok, zapamiętam :P
      Drugie "ale" Wiem. Wiem, ale tu to Remik urodził się w 1960, zaś reszta w 1962. Jest dwa lata starszy. Idk czemu, ale chciałam tak zrobić. Megan też jest z 1960 :D
      Tak, nie ma. Nigdzie nie ma :c Ale już czytam wszystko od nowa u cb, żeby sobie odświeżyć, myślę, że dzisiaj w nicy skończę, soł, nie martw się :*
      Dziękuję za kom!
      Lunaris

      Usuń